Piekło Czantorii…na pierwszej pętli…

Ten bieg mnie zabił. Dlaczego?? Przeczytajcie a zrozumiecie 🙂

W piątek, dzień przed zawodami, od 9:00 do 20:00 zrobiłem sobie „lekki” trening. Kasia z rodziną miała przeprowadzkę więc uznałem, że pomogę. Niby tylko przenoszenie rzeczy. Było tylko jedno ale. Po jakichś 70 kursach z parkingu na drugie piętro zrozumiałem, że to był błąd. Zmęczenie było na tyle duże, że miałem problem z dojechaniem do Ustronia. Odbiór pakietów startowych w dolnej stacji kolejki na Czantorii poszedł w miarę szybko, więc myślałem, że da się jeszcze coś zdrzemnąć w domu. Po przyjeździe mój organizm powiedział: „Get stuffed” i ze spania nici. Nie rozumiem tego uczucia, kiedy kładziesz się wykończony, a w momencie gdy głowa dotyka poduszki czujesz się jak po 10 kawach. Uznałem, że nie ma co siedzieć w domu i pojechałem do Ustronia o 1:30. Na miejscu spotykam Alka Bednarczyka, który też ma problem ze snem i uznajemy, że nie ma co świrować i nie śpimy 😉 Po 2 godzinach czekania rozpoczyna się odprawa techniczna, po czym mamy ok 30 minut do startu. I w tym momencie zaczyna mocniej padać deszcz. Niby nic strasznego, ale w połączeniu z ciągle spadającą temperaturą zaczyna się robić nieciekawie. W końcu wychodzimy na start i po 5 minutach startujemy. Wypaliłem do przodu jak na ParkRun i po 200m zaczyna się pierwsze podejście: do połowy trasy zjazdowej obok czerwonego szlaku 25% nachylenia, czyli raczej stromo. Nie ma się co obijać, więc większość trasy podbiegam. Po ok. 1.5km zaczyna się jeden z najgorszych zbiegów na trasie. Około 500m ostro w dół (29%), dużo liści i kamieni po których nie da się bezpiecznie zbiegać. W końcu zbiegam na Ścieżkę Rycerską. Następne 2km to lekki podbieg, po którym mam zbieg na asfalt w stronę biegnący do hotelu Poniwiec. Po około kilometrze dobiegam to drugiego podejścia. Długi, bagnisty odcinek o średnim nachyleniu 24%. No właśnie…średnim…momentami było chyba bardziej stromo 😉 Dalej zbieg o podobnej charakterystyce i dobijam do żółtego szlaku na Małą Czantorię. Wszystko idzie dobrze więc większość podbiegam, tylko momentami przechodząc do marszu, żeby zbytnio nie dobić mięśni. Po około godzinie dobiegam na szczyt. Trochę zawiedziony czasem, ale z drugiej strony myślę, że dobrze bo nie za szybko. Zbieg do hotelu Poniwiec, a zarazem punktu kontrolnego i wodopoju, idzie bez większych problemów oprócz tego, że wszędzie jest 10cm śniegu, który ciągle pada, i jest gęsta mgła. Niby nic strasznego, ale w tym momencie wiedziałem jak wyglądać będzie szlak po przebiegnięciu półmaratonu, 2x maratonu i 3x ultra. Nie zatrzymuję się na długo. Odpisują mój numer a ja zaczynam mozolny podbieg do górnej stacji kolejki na Poniwcu. Mgła, nie widać na więcej niż 10m, zamyślony idę pod górę a tu zza słupa wyłania się czerwona raca i szalony doping połączony ze sławetnym gwizdkiem. To Piotrek Gaś z Running Bastards i Łukasz Soblik kumpel z Rudy Śląskiej. Prawie dostałem zawału, bo wyrwało mnie to z przemyśleń, ale po chwili skrzydeł 🙂 Doping chłopaków podnosił na duchu też Tomka Kołdera, Alka Bednarczyka, Przemka Krupę i Heńka Małysza. [Chłopaki wielkie dzięki za poświęcenie!!! To ogromnie pomaga!!!]. Kończy się trasa zjazdowa, więc biegnę w stronę Wielkiej Czantorii. Na szczycie ciemno, cisza więc biegnę dalej…a tu zawał numer 2. Jakiś głos coś ode mnie chce. Jaki numer?? Po chwili doszło do mnie o co chodzi i z zaciśniętego gardła wychodzi 14 😛 Jak się okazało po fakcie była to pani Agnieszka Ochota zbierająca numery zawodników 😛 Zbiegam dalej czerwonym szlakiem w stronę Soszowa, z którego odbijam w lewo do kolejnego ostrego (34%) i bardzo nieprzyjemnego zbiegu do Wisły Gahury. Jest zbieg to musi być kolejny podbieg. Tym razem 31% pod górną stację kolejki na Czantorii pod wyciągiem Faturka, skąd zbiegam niebieską trasą narciarską (30%) do startu. Na starcie czas 02:23.36. Myślę sobie, że wszystko jest ok więc nie zatrzymuję się na punkcie żywieniowym, tylko biegnę dalej na drugą pętlę. tu znowu nasi znajomi z Poniwca dopingują 🙂  Do podejścia na Małą Czantorię wszystko idzie bardzo dobrze, ale…Tutaj zaczyna się pierwszy kryzys. Zastanawiam się chwilę co się dzieje, ale po paru sekundach dochodzi do mnie, że odzywa się zmęczenie przeprowadzką i brak snu. Zjadam co mam i biegnę dalej. Kryzys mija na podejściu trasą zjazdową gdzie znów spotykam dopingujących Łukasza i Piotrka. Po dobiegnięciu na szczyt Czantorii kryzys mija i mogę zacząć szybszy zbieg. Po dotarciu na start patrzę na czas 02:47.09. Myślę sobie: „nie jest źle”. Trzecią pętlę robię dużo spokojniej. Zmęczenie jest już duże ale nie jest to poziom tragiczny. Niestety jest to zmęczenie, głównie, spowodowane przeprowadzką. W tym momencie mam lekkie załamanie bo wiem, że gdyby nie ten 10h trening byłoby dużo lepiej. No ale cóż, głupoty nie da się wyleczyć 🙂 Do Małej Czantorii jest ok. Zbieg do hotelu Poniwiec pokazuje mi jednak na czym polega mój chwilowy problem. Przeciążone plecy. Zbiegam razem z pierwszym zawodnikiem maratonu i bez problemu utrzymuję tempo. Myślę: „Co jest?? Przed chwilą kryzys a teraz wszystko w porządku??” Podejście trasą zjazdową pokonałem jednak spokojnie, razem z Marzeną Grabek, którą poznałem na Łemkowynie. Zjazdówka poszła nam sprawnie a przy okazji sobie porozmawialiśmy 🙂 Od górnej stacji kolejki staram się już naciskać na podbiegach. Cały czas nie do końca wiem ile za mną jest drugi zawodnik, Tomek Kołder. Wiedząc jakim kolega Tomek jest zawodnikiem uznaję, że trzeba ostro grzać. Do szczytu Czantorii dobiegam bez większych problemów. Staram się dopingować innych zawodników, którym też jest ciężko. Na podbiegu na szczyt robi zdjęcia i dopinguje Magda Późniewska, a na szczycie dopinguje nas Krzysztof Szala (Biegam Gdzie Chcę) z dzwonkiem. Mój mózg załapał co zrobić i dosyć szybko pada komenda do mięśni: „Przyśpieszyć!!!” Przed zbiegiem spotykam Adama Prończuka (3 zawodnik BUT260) , przybujam piątkę i biegnę dalej. Niestety, sam zbieg do Wisły jest już w tak złym stanie, że można mówić o rzekach błota na Czantorii. Ciężka nawierzchnia nie tylko spowalnia ale i zabiera resztki sił. Każdy krok to wyrywanie buta z błota. I tu pojawia się problem. Zero jedzenia. Pojawia się myśl: „Może być ciężko skończyć”. W końcu dostaję się na podejście pod Faturkę, którą pokonuję w miarę sprawnie. Na zbiegu dopada mnie kolejny kryzys, tutaj dziękuję za pociągnięcie Jarkowi Kocurowi (2 zawodnikowi maratonu). Wiem, że meta już niedługo, ale trzeba pokonać jeszcze ścianę płaczu…pod wyciągiem do górnej stacji kolejki na Czantorii. Po 100m dopada mnie coś co można jedynie nazwać „odcięciem paliwa”.  I to jest mój koniec. Na szczęście po drodze z wagoników był doping tak zawodników jak i turystów. Wśród nich Bartek Kubera, 9 zawodnik półmaratonu i Krzysiek Waldon, którego nawet w stanie agonalnym rozpoznałem, a myślał, że nie (usłyszałem jak mówi :P).  Po ostatnim progu widać metę. I tu nasz stary znajomy Piotrek Gaś robi mi zdjęci i dopinguje ile wejdzie. Dobiega Przemek Sikora, jeden z orgów, i dopinguje. Myślę sobie…najwyżej zdechnę…i zaczynam biec. Pierwsza gleba, nogi się same uginają. Wstaję biegnę dalej. Druga, trzecia, w końcu czwarta gleba i myślę: „Zaraz zejdę na zawał”. Ale słyszę doping ludzi z mety, więc zaciskam zęby wstaję i dobiegam do mety, która jeszcze przed chwilą wydawała się nieosiągalna. Na mecie wpadam na Artura Kuleszę (również org), który wręcza mi medal. Ten medal jest wyjątkowy na dwóch płaszczyznach, ale o tym później. Na mecie czeka Kasia, która skończyła półmaraton na 4 miejscu OPEN wśród kobiet!!! Wchodzimy do knajpy w górnej stacji. Tu spotykam rodziców. Dostaję oficjalne piwo biegu! Zjeżdżamy z Kasią na dół kolejką, z której dopingujemy zawodników dopiero wspinających się na metę. Wśród nich Tomek Kołder 2 w Ultra, Marzenę Grabek i Krzyśka Szubarskiego (organizator ParkRun w Cieszynie).

Medale.

Wspomniałem wcześniej o medalach. Każdy medal z Piekła Czantorii został wykonany ręcznie przez podopiecznych Dziennego Ośrodka Wsparcia w Cieszynie. Drugi wymiar to, jak ten bieg mną sponiewierał. Z jednej strony moja wina, że wziąłem za mało jedzenia z drugiej przewyższenia zabijają, ale dodać do tego bagno i zbieg gdzie nie da się niczego nadrobić mamy receptę na totalną masakrę biegowy. Jeszcze moja głupota z brakiem snu i przeprowadzką…wiem czego nie robić przed takim biegiem 🙂

Zawody mega trudne na każdym dystansie ale to co było na Ultra to inny wymiar masochizmu ze strony nas a sadyzmu ze strony…Przemka Sikory…bo to jemu trzeba dziękować za tą przepiękną ale piekielnie trudną trasę :). Od strony organizacyjnej wszystko było świetne. Owszem zawsze są jakieś drobne problemy, ale 5/5 jak nic ode mnie!!! Trasa świetnie oznaczona. Nawet w nocy, kiedy śnieg pada prosto w czołówkę i prawie nic nie widać, droga była super widoczna. Punktów żywieniowych nie odwiedzałem na długo, ale zaopatrzone były naprawdę dobrze. Co więcej na Poniwcu w punkcie, gdzie miała być tylko woda i izotonik, była kawa, herbata [w różnych wersjach ;)], ciastka itp. No wypas. Atmosfera wokół zawodów świetna. Organizatorom i wszystkim osobą związanymi z tymi zawodami należą się wielkie brawa i podziękowana za super imprezę. Za rok na 100% powtórka 🙂 Tak, jestem umiarkowanym masochistą jeśli chodzi o bieganie 🙂 Po tym biegu wszystkim należą się brawa za samo dotarcie do mety!!! Gratuluję wszystkim i mam nadzieję, że widzimy się za rok 🙂

www.runningbastards.pl

www.biegamgdziechce.pl

www.beskidzka160naraty.pl

Koksik_biega relacja

Wyniki:

Trasa Ultra:

Dystans: 63km

Przewyższenia: +5200 / – 4750


  1. Wojciech Probst [Hażlach / HumanSport.pl] {08:53.16}
  2. Tomasz Kołder [Cieszyn / PaKo Team / HumanSport.pl] {09:31.00}
  3. Artur Janiszewski [Katowice] {10:10.12}
  4. Damian Wieczorek [Katowice / Night Runners Śląsk] {10:12.02}
  5. Piotr Pilak [Zamarski] {10:13.38}
  6. Aleksander Bednarczyk [Katowice / Olo] {10:23.15}
  7. Przemysław Krupa [Mnich / Biegiem przez Chybie] {10:32.10}
  8. Henryk Małysz [Czechowice-Dziedzice / CA Broker] {10:35.30}
  9. Iwona Ćwik [Tychy] {10:39.09}
  10. Robert Zamojski [Giwice] {10:42.18}

 

 

 


 

 

2 uwagi do wpisu “Piekło Czantorii…na pierwszej pętli…

  1. Gratulacje Wojtku za bieg i pogodny opis piekiełka:) Dziękuję za „piątkę” na biegu i umieszczenie w relacji mojej skromnej osoby w tak znakomitym gronie ultrasów!

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz